Jeszcze nie tak dawno Girona, wypożyczenia do różnych hiszpańskich drużyn, a dziś gra w pierwszej lidze. Nie tak wyobrażał sobie przygodę ze Śląskiem Wrocław Arnau Ortiz.
Zapowiadał się na przyszłą gwiazdę naszej ligi, gdy w wieku 22 lat dołączył do ekipy z Dolnego Śląska. Wszyscy widzieli w nim solidne wzmocnienie na długie lata, o czym wspominał ówczesny dyrektor sportowy Trójkolorowych.
Wydawało się, że nic nie może pójść źle. Jeden gigantyczny transfer wychodzący, kilku solidnych nowych zawodników, stabilizacja na ławce trenerskiej, sukcesy z poprzedniego sezonu – w tym otarcie się o mistrzostwo ligi, gra w Lidze Konferencji, świetny kontrakt. Środowisko idealne do odbudowania kariery.
Jednak nad Wrocławiem zebrały się czarne chmury. Ortiz trafił na jeden z najgorszych momentów Śląska Wrocław w Ekstraklasie: seria porażek, zmiany trenera, odejście kilku ważnych zawodników i budowanie wszystkiego od zera w rozgrywkach Betclic 1. ligi.
Gdy ostatnio media obiegła informacja, że 23-letni pomocnik sam zdecydował, iż nie chce reprezentować już dłużej barw drużyny z Wrocławia, wielu uważało to za naturalny ciąg zdarzeń. Ortiz nie przyszedł grać w pierwszej lidze i odbudowywać zespołu – i pod tym względem pełna zgoda. Jednak czy takiego zachowania oczekujemy od zawodnika, który nie może narzekać na swoje zarobki, miał udział w spadku na boisku, a zwyczajna ludzka przyzwoitość nie powinna wzbudzać w nim większej refleksji? To pozostawiam już wam, drodzy czytelnicy – aczkolwiek moje zdanie pewnie już znacie. Czekamy teraz na dalsze ruchy zawodnika.
Filip Banaszkiewicz
Fot: Mikołaj Barbanell